e-Samoyed
Witamy na wortalu e-Samoyed.pl - jedynym centrum informacji o psach rasy Samoyed w Polsce
Samoyed jest to rasa należąca do sekcji Nordyckich Psów Zaprzęgowych w V grupie FCI (szpice i psy pierwotne)
Samoyedy są potocznie zwane "uśmiechniętymi psami północy", ze względu na charakterystyczny dla rasy uśmiechnięty wyraz pyszczka, na który składają się oczy w migdałowym kształcie i dobrze wypigmentowane wargi z uniesionymi w górę kącikami...
Są to psy bardzo łagodne i towarzyskie, uwielbiające aktywność na świeżym powietrzu w towarzystwie właścicieli i innych psów - z natury nie są raczej konfliktowe...
...sprawdzą się doskonale jako towarzysze wycieczek dogtrekkingowych, długich spacerów, joggingu, a niektóre Samoyedy sprawdzają się także w agility...
...całkiem dobrze radzą sobie również w sportach zaprzęgowych, choć nie są tak szybkie jak Siberian Husky lub tak silne jak Alaskan Malamuty... aktywna praca z człowiekiem daje im ogromną satysfakcję!
Ze względu na łagodny temperament rasy, coraz częściej Samoyedy są polecane i wykorzystywane także do dogoterapii - sprawdzają się w pracy z dziećmi i ludźmi chorymi pod okiem doświadczonych przewodników - terapeutów.
Jednak, choć są to bardzo wszechstronne psy, Samoyed nie jest rasą dla każdego... przed podjęciem decyzji o zakupie Samoyeda, trzeba dowiedzieć się jak najwięcej na temat specyfiki tej rasy... Zapraszamy do lektury wortalu!


DOGOTERAPIA


 

DOGOTERAPIA Z SAMOYEDEM

Dogoterapia lub kynoterapia to bardzo ogólne pojęcie, taki duży worek do którego wrzuca się wszystkie aktywności i zajęcia z udziałem psa (Animal Assisted Intervention - AAI) , takie jak: Aktywność z udziałem zwierząt, Terapia z udziałem zwierząt czy Edukacja z udziałem zwierząt. W tym wypadku psa. Dany pies może pracować tylko w jednym z wymienionych obszarów, gdzie czuje się najlepiej, na przykład brać udział w zajęciach edukacyjnych z profilaktyki pogryzień, a nie radzić sobie przykładowo w szkole specjalnej z dziećmi autystycznymi, co jest już trudnym zadaniem dla psa i jego przewodnika.

 

31

W skrócie dogoterapię można zdefiniować jako formę terapii wspomagającej leczenie, rehabilitację czy rozwój przy udziale specjalnie wyszkolonego psa wraz z jego przewodnikiem. Pies to taki pomost, który ułatwia kontakt z pacjentem i mobilizuje do podjęcia danej aktywności, nie mówiąc o ogromie pozytywnych emocji, jakie nasz pupil wyzwala, przykładowo: Ostatnio byłam z Lily, moją sunią – oczywiście samoyedem – w Centrum Alzheimera w Warszawie i odwiedzałam wybrane przez personel osoby chore na tą chorobę w ich pokojach, gdzie mieszkają. Panie, które według personelu bardzo ciężko wyciągnąć z łóżka, gdzie leżą większość dnia, na nasz widok wstawały, ożywiały się, zaczynały rozmowę, i mimo że nie bardzo kojarzyły po co właściwie przyszłyśmy z Lily oraz w ciągu 2 minut zapominały jej imię, bardzo chętnie wykonywały ćwiczenia, choćby rzucały aport czy zakładały skarpetę, by Lily mogła ją później ściągnąć, śmiały się i cieszyły, nie tylko głaskały ale i chciały całować Lily w pysk, chwaliły sunię bądź dopytywały czy na przykład miała szczeniaki. Jedna z pań opowiedziała, jak to większość życia pomagała bezdomnym pieskom. Gdy opuszczałyśmy dany pokój, niektórzy pacjenci wychodzili za nami, stawali w progu i odprowadzali nas z zaciekawieniem wzrokiem. Aż trudno uwierzyć, że na co dzień są apatyczni!

 

 

Dlaczego samoyed jest dobrą rasą do takiej terapii?

30624205 586762978358278 3699738314002137088 n

- na ogół psy te są odporne psychicznie, nie bywają lękliwe, bardziej knąbrne i uparte, co wbrew pozorom może im pomóc w tej ciężkiej pracy: prędzej dadzą sygnał opiekunowi, że coś jest za trudne czy zbyt męczące, a my będziemy mogli skorygować ćwiczenie. Silny psychicznie pies to podstawa, gdyż zajęcia zawsze są w jakiejś mierze stresujące i zwierzę musi umieć sobie ze stresem poradzić

- samoyedy generalnie kochają wszystkich i wszystko, lubią kontakt z człowiekiem, nie skupiają się ślepo na właścicielu, jak niektóre rasy wpatrujące się jedynie w oblicze swojego pana i mające otoczenie w głębokim poważaniu, one z natury rwą się do wszystkich obcych ludzi, bo przecież każdy jest fajny, może „pomizia” albo „da smaka”. Jest to dopiero punkt wyjścia do nauki przywitania się z pacjentem, ale ważne jest, by pies umiał na chwilę zostać w kontakcie z nową osobą i „odkleić się” od swojego przewodnika

- są przeważnie ciekawe świata, co pomaga im wchodzić pewnie do nowych pomieszczeń, budynków czy chętnie wskakiwać na łóżka pacjentów

- na ogół są łakome na smaczki, a szkolenie psa terapeuty opiera się zdecydowanie bardziej na nagradzaniu jedzeniem niż zabawą – zabawa utrudnia wyciszenie i bardzo nakręca

- oczywiście jest to rasa pozbawiona agresji – według mnie najłagodniejsza na świecie

- są inteligentne i szybko się uczą – o ile oczywiście zechcą

- nie mają typowego psiego zapachu

- są miękkie, piękne, białe/jasne, puszyste i przez to tak bardzo cieszą

 

To kilka najważniejszych cech, natomiast są różne samoyedy jak i różni ludzie, ogrom czynników wpływa na to, czy dany samek będzie dobry do takiej pracy i, o czym ludzie zapominają, będzie ją kochał i dobrze się w niej czuł. Prawie każda organizacja, zajmująca się terapią z udziałem psów, przeprowadza testy predyspozycji, co jest kluczowe. Absolutnie nie wyobrażam sobie, by tak z ulicy pójść ze swoim psem po prostu prowadzić zajęcia, oceniając „na oko” że lubi dzieci itp. Piszę o tym, ponieważ polskie prawo nie reguluje jeszcze, jakie konkretne uprawnienia i umiejętności powinien posiadać pies wchodzący do placówki, a mnie samą, gdy na przykład rozpoczynałam współpracę z przedszkolem, nikt nie pytał czy Lily ma jakieś testy czy egzaminy. Jednak na kursach  pod tym kątem oraz takich testach predyspozycji wykwalifikowana osoba może dostrzec pewne sygnały, jak tzw. sygnały uspokajające takie jak dyskretne oblizanie się psa i inne, które nam, mimo  że wiele lat znamy i kochamy swojego samoyeda, mogą umknąć. Nie sądzę, by jakikolwiek samek potrafił zachować się agresywnie do człowieka, natomiast może być bardziej wrażliwy i bardziej się stresować danymi sytuacjami. Po dobrym teście predyspozycji naszego dorosłego pupila otrzymamy informację, czy pies się „nadaje”, również w tym sensie, czy nie będzie to dla niego zbyt trudne i stresujące, albo jakie zajęcia tak, a jakie nie.

 

Dlaczego o tym piszę? Każdemu psu w dogoterapii grozi tzw. wypalenie zawodowe, przewlekły stres, który bez możliwości rozładowania może skutkować między innymi chorobami, załatwianiem się w domu, szybszym starzeniem się, apatią, niekontrolowanymi zachowaniami psa podczas zajęć czy też natrętnym wylizywaniem łap lub niszczeniem rzeczy w domu. Nadmierna eksploatacja, nie wzięcie sobie do serca uwag instruktora dogoterapii i brak wiedzy odnośnie psychiki naszego pupila, może się skończyć wycofaniem z pracy po na przykład roku, aby go ratować, mimo że cały poprzedni rok poświęciliśmy na szkolenie siebie i psa.

 

Samoyedy posiadają też pewne wady, utrudniające pracę w dogoterapii:21

- na ogół szczekają – szczeknięcie nie na komendę może wywołać w wielu placówkach efekt odwrotny do zamierzonego, np. dziecko się wystraszy, lub podczas rehabilitacji, pracując nad rozluźnieniem mięśni pacjenta, pacjent przy takim hałasie odruchowo zepnie mięśnie z powrotem

- nie są mistrzami posłuszeństwa – pies w terapii i edukacji musi w pewnym zakresie być posłuszny i wykonywać polecenia, co prawda nie jest to obiedence, nie musi być wzorowo, ale jednak posłuszeństwo, wykonanie komend i sztuczek jest niezbędne – dlatego wymagają o wiele więcej pracy i hartowania komend, często też trudno nauczyć im się aportować

- więcej czasu wymaga utrzymanie ich w czystości, by były zawsze piękne i wyczesane, niż psa krótkowłosego i/lub ciemno umaszczonego

Ale kto jest bez wad? W każdej rasie czy u psa nierasowego jakieś się znajdą. A są to rzeczy do przepracowania, kwestia czasu i motywacji – silną motywacją w tej branży musi się wykazać i pies, i przewodnik :)

 

Pracując z Lily, a także teraz szkoląc jej córkę Bellę, najbardziej skupiam się oczywiście na szczekaniu, gdyż to powszechny i radosny sposób okazywania przez samki emocji czy też wymuszania na zasadzie „Daj! Daj!”. Jednak jest to do zrobienia, im z młodszym psem zaczniemy nad tym pracować, tym szybciej pójdzie. A nieraz nieświadomie nagradzamy swojego przyjaciela za ten dźwięk i uczymy go hałasować w ten sposób. Jednak nie wiem czy szczekanie w tej rasie jest do wyeliminowania w 100%, nie próbowałam. Nie mam sumienia zabraniać szczekać tak całkowicie i poza pracą moje dziewczyny czasem sobie w domu czy ogrodzie poszczekają, w końcu zdrowo jest wyrażać swoje emocje :)

 

24

Nasza droga od marzenia do psa – terapeuty

Od studiów marzyłam o dogoterapii. Dobierałam kursy na uczelni o behawiorze zwierząt i zooterapii, byłam wolontariuszem hipoterapii. Po ślubie po pewnym czasie zmieniałam pracę i miałam więcej czasu, zdecydowaliśmy się więc z mężem na zakup szczeniaka. Oczywiście musiała to być rasa predysponowana do takiej pracy, a jako że mąż jest miłośnikiem psów północy i psich zaprzęgów, wybór padł na jakże piękne samoyedy. Potem kwestia wybrania odpowiedniej hodowli -  wiedziałam jakie to ważne, by szczeniak miał odpowiednią psychikę. Po paru tygodniach decyzja zapadła – wybrałam chyba najlepszą hodowlę w Polsce, kładącą nacisk nie tylko na sukcesy wystawowe ale i psychikę psów, hodowlę z której pochodzą prawie wszystkie pracujące w kraju w kynoterapii samki, chodzi o Snowy Star oczywiście. Następnie od razu poinformowałam hodowcę, że potrzebuje psa do dogoterapii oraz wykonania testów predyspozycji szczeniaka, wykonywanych przez wykwalifikowaną i doświadczoną osobę. Nie było na szczęście z tym problemu. Na marginesie dodam, że nie ma oficjalnych badań potwierdzających skuteczność tych szczeniaczkowych testów, gdyż potem szczenię trafia do nowego domu, każde jest wychowywane w innych warunkach i wpływ nowego środowiska oraz tego, co tam go spotka jest na tyle duży, by zdeterminować na przyszłość psychikę malca bardziej niż jego predyspozycje. Jednak warto takie testy zrobić oraz opierać się na obserwacji hodowcy, który zna je przecież od urodzenia oraz ich charakterki. Teraz mogę to również potwierdzić własnym doświadczeniem hodowlanym.

 

I w końcu Lily trafiła do nas, widać było, że już w hodowli otrzymała dobry socjal, ponieważ była ciekawa świata i przebojowa. W ramach jej przyszłego przeznaczenia kontynuowałam socjalizację, na przykład wspólne podróże po Warszawie wszystkimi możliwymi środkami komunikacji. Poszliśmy do psiego przedszkola, gdzie pogłębiłam swoją wiedzę o wychowaniu jej. Takie przedszkole to według mnie rzecz niezbędna.

 

15

Po wielu wspólnych chwilach i podróżach, także po rozpoczęciu przygody z wystawami, gdy Lily miała ponad 2 lata, znalazłam organizację w Warszawie, zajmującą się dogoterapią i przyjmującą wolontariuszy - Stowarzyszenie Zwierzęta Ludziom. Rozpoczęłyśmy obie szkolenie. Przed testami predyspozycji był wymagany test posłuszeństwa na kształt egzaminu PT1. Trochę się go obawiałam, bo jak to z samoyedem bywa, wszystkiego można się spodziewać, zależnie od humoru. Ale udało się, choć powiedziano mi, ze prawdziwego PT by nie zdała, za mało jej zależy na współpracy ze mną. Wyobraźcie sobie, że ja na przykład ćwiczyłam z Lily komendę zostań, ale zawsze koło 30 sekund, a na PT wymagają, by pies pozostał w siadzie około 5 minut, a potem w warowaniu też około 5 minut! Otrzymałam za to sporo wskazówek. Potem Lily zdawała wymagające testy predyspozycji, również z udziałem dzieci. Poszło jej wyjątkowo dobrze, co mnie podbudowało. Ale później na pierwszym grupowym szkoleniu  w naszym stowarzyszeniu SZL szybko spadłyśmy na szary koniec w porównaniu z lepiej wyszkolonymi i umiejącymi być cicho psami. Nie wystarczyło, że praktycznie codziennie przez 2 lata jej życia ćwiczyłam z nią podstawowe komendy. Od października zaczął się dla nas czas żmudnej pracy. Szkoliłam siebie i nauczyłam się masy ważnych rzeczy, również o psach, jak pracować na emocjach, jak motywować i jak wyciszać. Pracujemy w naszej organizacji na niskich emocjach, pies jest wyciszony na zajęciach, gdzie sporo czasu po prostu leży na luźnej komendzie „zostań”. Przez to nie spala się tak w pracy, w porównaniu gdyby trwał cały czas w napięciu, co dalej ma zrobić. Równolegle ćwiczyłyśmy z Lily, która nauczyła się masę nowych komend oraz sztuczek, a ja przekonałam się, że moja sunia potrafi spokojnie ogarnąć wszystko to, co wcześniej wydawało mi się za trudne dla niej czy wręcz niemożliwe do nauczenia.

 

Po półtora miesiąca poszłyśmy na pierwsze zajęcia do szkoły specjalnej. Zajęcia prowadził instruktor dogoterapii, a my głównie uczyłyśmy się wyciszać w nowych warunkach. Krok za krokiem Lily coraz lepiej szło i w styczniu zdała pierwszy egzamin na tzw. szelki, uprawniający do pracy w placówkach. Zaczęłyśmy odwiedzać dzieci w szpitalu onkologicznym, gdzie Lily świetnie sobie radziła mimo dziwnych zapachów i sprzętów, oraz oprócz wizyt w szkole specjalnej zaczęłyśmy odwiedzać pacjentów w Centrum Alzheimera. Jak Lily lubi dzieci, to starsze osoby wprost ubóstwia. Mimo że dużo łatwiej, niż od dziecka, może u seniorów dostać po głowie.

 

19

O co chodzi z tą głową? Nieustannie wszystkim pacjentom powtarzamy, ze psy nie lubią być  głaskane po głowie, jest to głęboko zakorzeniony mit, a lubią być drapane za uszkiem, po plecach, po pupie, po szyi itp. Starsze osoby jednak często nie tylko głaszczą nawykowo po głowie, ale usiłują po niej poklepać, czego wszystkie psy nie znoszą. Na marginesie dodam, że u pacjentów z chorobą Alzheimera zdarzają się ataki agresji i spotykamy się czasem z próbą pobicia naszego psa, dlatego nie można tracić czujności. Podobnie starsze i silniejsze dzieci z autyzmem mogą mimo dobrej woli zadać ból psu, na przykład ściskając go z całej siły, na co nie możemy pozwolić. Też i z takich powodów gruntowne szkolenie w tej pracy jest tak potrzebne.

 

Pies w dogoterapii może pracować maksymalnie około 4 godzin tygodniowo. Około, ponieważ ma tu też znaczenie w jakich warunkach pracuje, czy to jest głośne przedszkole, czy też dom pomocy społecznej, gdzie są osoby dorosłe, spokojne i pies mniej się zmęczy. U nas zaczyna pracę dopiero w wieku 2 lat, oczywiście po testach, jak już jest w pełni dojrzały psychicznie. Na początku też nie zaczyna brać udziału w maksymalnej liczbie zajęć, w tym pierwszym roku Lily chodziła na zajęcia 2-3 razy w miesiącu. Jak widać, jeśli ktoś chce traktować dogoterapię jako jedyną i komercyjną pracę, potrzebuje około 4 wyszkolonych psów.

 

 

Po wakacyjnej przerwie chętnie wróciłyśmy z Lily do chodzenia na zajęcia. Przygotowywałyśmy się też wtedy do ostatniego, najważniejszego egzaminu: na psa – terapeutę. W naszej organizacji wiele psów, mimo że pracuje od lat, nie potrafi go zdać. Nie ustawałam w szkoleniach, walcząc z brakiem czasu, ale zależało mi bardzo na tym egzaminie, gdyż założyłam hodowlę i około czerwca planowaliśmy pierwszy miot po naszej zdolnej samoyedce. Żmudnie uczyłyśmy się na przykład, by stała nieruchomo, gdy ktoś pod nią się przeczołguje. Na początku delikatnie się przesuwała, jakby z uprzejmości. Z braku innego pozoranta przechodził pod nią mój mąż – dobrze że jest szczupły - i w końcu opanowała to jak trzeba. W grudniu zdała egzamin ZKwP PT1 na ocenę doskonałą – jaki ogromny postęp po półtora roku szkolenia! Ostatecznie podeszłyśmy w styczniu do tego wielkiego egzaminu na psa terapeutycznego, niczym końcowego na studiach i udało się! Na egzaminie oczywiście przechodzenie dziecka pod nią poszło jej bezbłędnie po takiej praktyce w domu :) Lily okazała się utalentowanym i dzielnym psem radzącym sobie z presją, na dodatek chwilę później zdobyła też championat Polski i można się było szykować do jej urlopu macierzyńskiego.

 

IMG 20180130 203212

Mądra jak każdy samoyed, po kilku miesięcznej przerwie pamiętała wszystkie komendy. Jednak nawet po wyfrunięciu szczeniaków z domu, potrzebowała dodatkowych kilku miesięcy, by w pełni dojść do siebie i móc wrócić do pracy. Rozród to obciążająca i tak jak dogoterapia stresująca sprawa, choć pies może kochać to robić jak i kocha pracować. Dlatego na ogół nie łączy się tych dwóch rzeczy, a ja w swojej hodowli planuję mioty raz na parę lat. Za to wyrosło nam piękne 8 owoców, zadbałam o odpowiedni socjal wykorzystując całą zdobytą wiedzę, znajomości z mądrymi i doświadczonymi osobami, a teraz już młodzież jest radością swoich nowych właścicieli - rodzin z dziećmi, a jeden piesek będzie również pracował w dogoterapii w Krasnymstawie. Z nami została nasza gwiazdeczka - Anabella Lily Smiling Dog, po domowemu Bella. I tak całe szkolenie pod kątem dogoterapii zaczynam z nową sunią od początku, jednocześnie trenując ciągle z Lily oraz pracując z nią zarówno komercyjnie jak i w ramach wolontariatu. Bo dogoterapia to taka niekończąca się opowieść, ciągle jest coś nowego do nauczenia się.

 

 


Opracowanie: Karolina Kot-Kotkiewicz, hodowla Lily Smiling Dog

Chcesz dodać coś od siebie? Masz pytania? Zapraszamy do wątku na forum MójYed - Dogoterapia